01. 10.-02. 10. 2015 r. - Dwa dni w Beskidzie Sądeckim
03 pażdziernika 2015Jednym z pierwszych pomysłów nowo wybranego Zarządu Samorządu Uczniowskiego było zorganizowanie dwudniowej wycieczki turystycznej połączonej z noclegiem w schronisku górskim. Wychodząc naprzeciw naszym oczekiwaniom i wykorzystując doskonałą pogodę pan dyrektor zaproponował prawie natychmiast wyjazd w Beskid Sądecki. Błyskawicznie (z uwagi na krótki czas na podjecie decyzji) zebrała się grupa chętnych. W ten sposób rześki piątkowy poranek powitał nas na dworcu PKP w Tarnowie. Całkowicie błękitne niebo było potwierdzeniem wcześniejszych prognoz. Ponad dwugodzinna podróż pociągiem minęła szybko i kilka minut po dziesiątej wysiedliśmy na stacji Łomnica – Zdrój. W tym właśnie miejscu rozpoczyna się żółty szlak turystyczny prowadzący na Halę Łabowską. Zarzuciliśmy plecaki na ramiona i ruszyliśmy asfaltową drogą w stronę centrum Łomnicy. Słońce świeciło już dość mocno ale w zacienionych miejscach panował jeszcze poranny chłód. Odczuwaliśmy go tylko przez chwilę bo marsz szybko rozgrzał nasze mięśnie. Po kilkunastu minutach zmuszeni byliśmy nawet pozbyć się pierwszej warstwy ubrań (jak wiadomo turyści ubierają się zazwyczaj na tzw. cebulkę). Na wysokości szkoły w Łomnicy szlak odbija w prawo i zaczyna się wznosić na grzbiet prowadzący w stronę Parchowatki. Z każdą chwilą robiło się nam cieplej a wokół pojawiały się coraz ładniejsze widoki. Co pewien czas zatrzymywaliśmy się na krótki odpoczynek. Najczęściej czyniliśmy to na widokowych polanach. Wygrzewając się w słońcu wspominaliśmy zakończone miesiąc temu wakacje. Po czterech godzinach dotarliśmy do schroniska na Hali Łabowskiej. Chcąc najlepiej wykorzystać wspaniałą pogodę zaraz po zakwaterowaniu i pozostawieniu plecaków, wybraliśmy się na spacer. Naszym celem stała się słynąca z doskonałej panoramy Hala Skotarki. Przy dwóch opuszczonych szałasach pasterskich usiedliśmy na dłuższą chwilę na trawie podziwiając widoki. Wśród licznych mniej i bardziej odległych szczytów i pasm, nasz wzrok najbardziej przyciągały jednak Tatry.
Pogodne jesienne dni często charakteryzują się sporą dobową różnicą temperatury. Podobnie było teraz. Chcąc uniknąć nadciągającego wieczornego chłodu, wróciliśmy do schroniska. Po kolacji nadszedł czas zasłużonego odpoczynku. Wypełniły go rozmowy i gra w karty. Ponieważ schronisko na Hali Łabowskiej nie jest podłączone do sieci energetycznej, prąd wytwarzany jest tam tylko przez kilka godzin przez spalinowy generator. W związku z tym o dziesiątej w obiekcie panuje już ciemność sprzyjająca szybkiemu zasypianiu. Dzięki temu w sobotni poranek wszyscy wstali wyspani i wypoczęci. Po śniadaniu spakowaliśmy plecaki i wyruszyliśmy szlakiem czerwonym w stronę Pisanej Hali. Pogoda nie uległa zmianie, pojawił się jedynie dość mocny wiatr. Nie był on jednak w stanie popsuć nam humorów. Po kilkuminutowym postoju na Pisanej Hali podążyliśmy żółtym szlakiem do Piwnicznej. Ta trasa słynie z kilku znakomitych miejsc widokowych, więc nasz marsz co chwilę wstrzymywały momenty postoju, w czasie których chłonęliśmy fantastyczne krajobrazy. Na szczęście nie musieliśmy się zbytnio spieszyć. Trochę szkoda tylko, że bukowe lasy nie przybrały jeszcze jesiennych kolorów a zieleń liści raczej przypominała późne lato. Idąc niespiesznie dotarliśmy wreszcie na rynek w Piwnicznej - Zdrój. Po kilku minutach jechaliśmy już kursowym busem do Nowego Sącza. Wkrótce okazało się jak dobrym pomysłem było zejście do Piwnicznej. W Rytrze bus był już tak zatłoczony jak tokijskie metro w godzinach szczytu. W Nowy Sączu przesiedliśmy się do pociągu. Ten w przeciwieństwie do busa był prawie pusty. Sytuacja ta nie zmieniła się do samego Tarnowa. W komfortowych warunkach dotarliśmy więc do naszego miasta. Dwa dni spędzone w górach pozwoliły zregenerować się nieco po pierwszym miesiącu nauki i nabrać sił przed czekającymi nas w październiku wyzwaniami edukacyjnymi.