Gorczańskie krokusy czyli inauguracja sezonu 2010
01 maja 2010Oj długo musieliśmy czekać na pierwszą w 2010 roku wycieczkę naszego Koła Turystycznego „Perć”. W zeszłym roku zdążyliśmy już do tego czasu zorganizować dwa wyjazdy. Zaś pierwszego maja 2009 roku podczas trzeciej wyprawy zdobyliśmy gorczański Lubań. Teraz w rocznicę tego wydarzenia wypadła inauguracja nowego sezonu. Naszym celem miały być znowu Gorce, tym razem ich zachodnia część. Wczesnym sobotnim rankiem wyjechaliśmy do Nowego Targu. Pogoda była wielką niewiadomą. Prognozy zapowiadały wręcz opady i burze. W okolicach Nowego Sącza rzeczywiście zaczął padać deszcz a na niebie wisiały granatowe chmury. Kiedy dotarliśmy do nowotarskiej dzielnicy Kowaniec wydawało się, że za chwilę i tutaj zacznie kropić. Mimo tego wyruszyliśmy zielonym szlakiem w stronę schroniska na Turbaczu. Kiedy forsowaliśmy pierwsze strome podejście (zwane zresztą Golgotą) spadły na nas pierwsze krople. Podczas pierwszego postoju założyliśmy kurtki i peleryny. Okazało się jednak, że za chwilę nie były już potrzebne, gdyż deszcz przestał padać i zaczęło się przejaśniać. Wędrowaliśmy przez kolejne gorczańskie polany: Brożek, Sralówki (to od nazwiska Sral) i Bukowinę Waksmudzką, gdzie do naszego szlaku dołączył niebieski szlak z Łopusznej. Kilkanaście minut później pojawił się żółty szlak z Kowańca. Uczestnicy „Zielonej szkoły 2008” wiedzieli, że już za chwilę osiągniemy schronisko na Turbaczu. Przed schroniskiem powitały nas tłumy turystów i promienie słońca. W tak miłej atmosferze odpoczywaliśmy ponad godzinę.
Z żalem opuściliśmy to sympatyczne miejsce i ruszyliśmy dalej czerwonym szlakiem w stronę Kiczory. Natura jednak szybko poprawiła nasze humory. Już na polanie Wolnica pojawiły się łany krokusów. Tak zresztą miało być . W planach wycieczek Koła był przecież wyjazd na „gorczańskie krokusy”. Cała grupa rozciągnęła się na Hali Długiej, słynącej ze wspaniałej panoramy. Tatry były słabo widoczne ale doskonale widać było Pieniny, Magurę Spiską, Beskid Wyspowy i Sądecki. Jeszcze przed szczytem Kiczory napotkaliśmy ślady zimy w postaci całkiem sporych płatów śniegu. Po krótkim odpoczynku na szczycie rozpoczęliśmy zejście. Przez polanę Zielenica dotarliśmy do skrzyżowania szlaków. Od tej pory wędrowaliśmy szlakiem czarnym. Poprzez polanę Jankówki i obok Pucułowskiego Stawku zeszliśmy do Łopusznej, miejscowości związanej z postacią księdza Józefa Tischnera. Znajduje się tu zresztą poświęcona mu Izba Pamięci a także jego grób na miejscowym cmentarzu. W Łopusznej możemy zwiedzić również Dwór Tetmajerów oraz jeden z pięciu zabytkowych, drewnianych kościołków podhalańskich.
My jednak nie planowaliśmy zwiedzania i trochę już zmęczeni zajęliśmy miejsca w autobusie. Wykorzystując piękną pogodę postanowiliśmy jeszcze pojechać na lody do Szczawnicy. Tym miłym (owocowo – śmietankowo – czekoladowym) akcentem zakończyliśmy inauguracyjny wyjazd. Przed dwudziestą dotarliśmy do Tarnowa. Jeżeli tylko pogoda pozwoli za dwa tygodnie czeka nas kolejna eskapada.