30.09.2018 – Niedziela na Lackowej
30 września 2018Ostatnią niedzielę września spędziliśmy na szlakach Beskidu Niskiego, zdobywając m.in. Lackową - najwyższą (po polskiej stronie) górę tego pasma. Szczyt ten często z uwagi na swoją wysokość – 997 m n.p.m. nazywany jest Górą Policyjną J. Od samego rana towarzyszyła nam wspaniała pogoda. Było słonecznie i ciepło. Typowa polska złota jesień. Naszą wędrówkę rozpoczęliśmy z Izb. Oszroniona trawa była dowodem chłodnej nocy i rześkiego poranka. Słońce jednak zaczęło już swoją pracę i byliśmy pewni, że w czasie wycieczki nie zmarzniemy. Pierwszy odcinek pokonaliśmy idąc utwardzoną polną drogą na Przełęcz Beskid. W ten sposób doszliśmy do granicy ze Słowacją. Następnie razem ze znakami czerwonego szlaku powędrowaliśmy w stronę Lackowej. Przez całą drogę szliśmy wzdłuż granicy państwa więc towarzyszyły nam też słupki graniczne. Ścieżka raz wiodła po stronie słowackiej raz po polskiej. Po niespełna godzinie od wyruszenia stanęliśmy pod słynną wśród turystów „zachodnią ścianą” Lackowej. Polary powędrowały do plecaków, gdyż od tej pory ogrzewać miały nas mocno pracujące mięśnie. Niektórzy mówią, że to najbardziej stromy odcinek szlaku w polskich Beskidach. Być może? Ma za to jedną zaletę – szybko zdobywa się wysokość. 25 minut wspinaczki wystarczyło by stanąć na wierzchołku. Po drodze mogliśmy oglądać w pełnej krasie łańcuch Tatr. Takie widoki nie zdarzają się często. Po kilkunastominutowym odpoczynku ruszyliśmy dalej. Zeszliśmy na Przełęcz Pułaskiego. Jej nazwa nie jest przypadkowa. Na tych terenach, w drugiej połowie XVIII wieku walczyli konfederaci barscy. Z przełęczy wspięliśmy się na Ostry Wierch a potem grzbietem doszliśmy do Białej Skały. W ten sposób przeszliśmy ponad źródłami rzeki Białej, która właśnie tutaj znajduje swój początek, by po ponad 100 kilometrach wpaść do Dunajca w okolicach Tarnowa. Z Białej Skały zeszliśmy na Przełęcz Perehyba a stamtąd bez szlaku dotarliśmy na piękne rozległe łąki położone nad Bieliczną – nieistniejącą już łemkowską wsią. Przez prawie godzinę wygrzewaliśmy się w słońcu, sycąc swoje oczy widokami. Najbardziej nasz wzrok przyciągał zalesiony rozległy szczyt Lackowej. Na południowym – wschodzie swoje ząbki szczerzyły do nas lekko ośnieżone Tatry. W takiej scenerii można by siedzieć godzinami. My jednak nie mieliśmy aż tak dużo czasu. Łąkami zeszliśmy do białej, murowanej cerkwi pw. Św. Michała Archanioła. Po drodze minęliśmy stary cmentarz. Idąc wzdłuż strumyka a w zasadzie rzeki Białej, dotarliśmy do stojącego w Izbach busa. Niewielki ruch drogowy spowodował, że o szesnastej byliśmy w Tarnowie. Kolejna górska wycieczka stała się historią.