Rodzinna sobota na Babiej Górze – 9 września 2017 r.
09 września 2017
Podobnie, jak w zeszłym roku, powakacyjny sezon turystyczny zainaugurowaliśmy w pierwszą sobotę roku szkolnego wspinaczką na Babią Górę. Wczesnym rankiem wyruszyliśmy busem z tarnowskiego dworca PKS do Zawoi. Wśród uczestników byli absolwenci szkoły, uczniowie i rodzice. Byli też dorośli sympatycy szkoły. Babia Góra jest magicznym miejscem i nikomu nie trzeba jej specjalnie polecać. Błękitne niebo i mocno świecące słońce zwiastowały pogodny dzień. Po niespełna trzech godzinach jazdy wysiedliśmy na parkingu znajdującym się na Przełęczy Krowiarki. Spora liczba stojących tutaj samochodów oraz dwa zaparkowane autobusy świadczyły, że nie my jedyni chcieliśmy tego dnia zdobyć Królową Beskidów. Zanim ruszyliśmy na wierzchołek, ustawiliśmy się w długiej kolejce, by zakupić bilety wstępu na teren Babiogórskiego Parku Narodowego. Zegarki prawie wskazywały dziesiątą, wyruszyliśmy w górę czerwonym szlakiem. Pierwsza jego część wiedzie lasem. Drzewa skutecznie hamowały podmuchy dość mocnego wiatru. O jego sile mieliśmy się przekonać dopiero nieco wyżej. Pierwszą przerwę zorganizowaliśmy na platformie widokowej na Sokolicy – najniższym wierzchołku masywu Babiej Góry. Nie była ona zbyt długa, właśnie z uwagi na mocno wiejący wiatr. Założywszy kurtki ruszyliśmy dalej. Dość szybko weszliśmy w strefę kosodrzewiny. Z otwartych miejsc rozlegały się wspaniałe widoki. Zwłaszcza w kierunku północnym i wschodnim. Mogliśmy zobaczyć Kraków, szczyty Gorców i Beskidu Wyspowego. Na południu świetnie widoczne było Jezioro Orawskie. Niestety Tatry skryły się (prawie w całości) za chmurami. Przed dwunastą dotarliśmy na wierzchołek i od razu schowaliśmy się za kamiennym murkiem. Chronił nas trochę przed wiatrem, który wiał tutaj już bardzo mocno. Ale tak właśnie często dzieje się na Diablaku, czyli szczycie Babiej Góry. W takich (dość trudnych) warunkach zrobiliśmy przerwę śniadaniową. Zakończyło ją wspólne grupowe zdjęcie. Potem rozpoczęliśmy zejście na Przełęcz Brona. Im niżej byliśmy, tym słabszy był wiatr. Z przełęczy zeszliśmy do schroniska na Markowych Szczawinach. W jego okolicach biwakowały tłumy turystów. Dołączyliśmy do nich, degustując potrawy ze schroniskowej kuchni, bądź delektując się zabranym z domów prowiantem. Po godzinnej przerwie ruszyliśmy do Zawoi Markowej. Tam oczekiwał na nas bus. Wczesnym wieczorem wróciliśmy do Tarnowa. Jeżeli pogoda pozwoli, wkrótce znowu znajdziemy się na górskim szlaku.
Autor:
sekretariat
sekretariat