U stóp Babiej Góry – Zielona Szkoła 2010
23 czerwca 2010
Tradycyjnie już w czerwcu wyjechaliśmy na „zieloną szkołę”. Właściwie to nasze wyjazdy powinny być nazywane „szkołą na szlaku”. Tym razem naszym celem stała się Zawoja – rozległa (największa w Polsce pod względem powierzchni i liczby ludności) wieś położona u stóp Królowej Beskidów czyli Babiej Góry. Jej najwyższy wierzchołek, leżący na wysokości 1725 m n.p.m. nazywa się Diablakiem. Taką samą nazwę nosił też ośrodek, w którym byliśmy zakwaterowani. Zanim jednak dotarliśmy do niego, wykorzystaliśmy piękną pogodę i w trakcie przejazdu z Tarnowa zrobiliśmy sobie postój w Beskidzie Wyspowym. Przerwa w podróży została wykorzystana na zdobycie Ćwilina – szczytu sąsiadującego z Mogielicą i słynącego ze wspaniałej panoramy rozciągającej się ze znajdującej się na wierzchołku Polany Michurowej. Na Ćwilin weszliśmy niebieskim szlakiem z Przełęczy Gruszowiec. Podejście nie należy do najdłuższych, jest za to dośc strome. Na odcinku 2 kilometrów występuje 400 metrów przewyższenia.. Mimo wszystko nasz wysiłek wynagrodziły wspaniałe widoki, zwłaszcza na pasmo Gorców. Ze szczytu zeszliśmy do Jurkowa i kontynuowaliśmy podróż do Zawoi. Po przybyciu na miejsce, okazało się, że sprzed naszego ośrodka rozciąga się wspaniała panorama Babiej Góry. I właśnie to miał być cel naszej następnej wycieczki.
Pierwszy poranek w Zawoi powitał nas błękitnym niebem i mocno świecącym słońcem. Zaraz po śniadaniu, zabraliśmy prowiant i pojechaliśmy na Przełęcz Krowiarki. Tutaj kupiliśmy bilety wstępu do Babiogórskiego Parku Narodowego i przybiliśmy do książeczek GOT PTTK okolicznościowe pieczątki. Potem zaczęliśmy podejście na Babią Górę. Mozolnie posuwaliśmy się do przodu leśną ścieżką wzdłuż czerwonego szlaku. Wreszcie dotarliśmy do Sokolicy – miejsca, na którym znajduje się skalna platforma widokowa. Na niej odpoczywaliśmy przez chwilę podziwiając wspaniałe panoramy. Następnie ruszyliśmy dalej. Teraz ścieżka wiodła w górę wśród kosodrzewiny. Wraz ze wzrostem wysokości ustąpiła ona miejsca trawom i głazowiskom. Po drodze minęliśmy Złą Dolinkę, Kępę i Wołowe Skały. Szczyt Babiej Góry był już całkiem blisko. Jeszcze kilkunastominutowy wysiłek i stanęliśmy na Diablaku. Można zatem było powiedzieć, że „z Diablaka dotarliśmy na Diablaka”. Dla większości z nas był to najwyższy szczyt zdobyty do tej pory. Podziwiając panoramy, spożywaliśmy prowiant i odpoczywaliśmy.Towarzyszył nam oswojony lis. Okazało się, że bywa on tutaj częstym gościem, licząc na łatwość zdobycia pożywienia. Niestety pogoda zaczęła się pogarszać. Takie zjawisko występuje tutaj zresztą bardzo często. Babia Góra nazywana jest z tego powodu również Królową Niepogody. Opuściliśmy zatem wierzchołek i przez przełęcz zwanąBroną zeszliśmy do schroniska PTTK na Markowych Szczawinach. Jest to obecnie najnowsze w Polsce schronisko. Zostało oddane do użytku w listopadzie ubiegłego roku a zostało wybudowane na miejscu rozebranego wcześniej najstarszego polskiego, beskidzkiego schroniska. Po półgodzinnym odpoczynku zeszliśmy do Zawoi Markowej a stamtąd wróciliśmy znowu do „Diablaka”.
Kolejny dzień nie był już pogodny. Niebo spowiły gęste chmury i zaczął padać deszcz. Po śniadaniu udaliśmy się więc do siedziby dyrekcji BgPN. Mieści się w niej również ośrodek edukacyjny i muzeum Parku. Mieliśmy okazję poznać historię Babiogórskiego Parku Narodowego, jego faunę i florę a także piętra roślinności. Potem pospacerowaliśmy po „ogrodzie zmysłów”, w którym pracownicy parku hodują charakterystyczne dla poszczególnych pięter rośliny. Po obiedzie, wykorzystując poprawę pogody, pojechaliśmy do Zawoi Wełczy i powędrowaliśmy na Przełęcz Klekociny a później naBeskidek – wzniesienie słynące (jak zwykle) z pięknej panoramy, zwłaszcza na masyw Babiej Góry. Pomimo chmur, ograniczających widoki byliśmy zadowoleni. Tym bardziej, że po naszym zejściu w dolinę znowu zaczął padać deszcz.
Deszcz padał również w niedzielę. Momentami to nawet nie padał, tylko „lał”. Po południu zaryzykowaliśmy jednak i pojechaliśmy do Zubrzycy Górnej. Tutaj spotkała nas miła niespodzianka. Okazało się, że deszczowe chmury oparły się o Babią Górę, psując pogodę po północnej stronie pasma. Po stronie południowej czyli na Orawie było sucho. Dzięki temu kolejne godziny upłynęły nam na zwiedzaniuOrawskiego Parku Etnograficznego. Tak brzmi oficjalna nazwa skansenu, będącego największą atrakcją Zubrzycy Górnej. Poznaliśmy go bardzo dokładnie, dzięki miłej pani przewodnik. Głównym obiektem skansenu jest dwór Moniaków. Oprócz niego zobaczyliśmy jeszcze m.in.: zagrody chłopskie, spichlerze, kuźnię, tartak, folusz, olejarnię, karczmę. Ciekawym obiektem był też zabytkowy, drewniany kościół, przeniesiony do Zubrzycy z Tokarni. Kiedy z powrotem wróciliśmy do Zawoi okazało się, że tutaj pogoda nie uległa zmianie. Deszcz padał, było ciemno i mokro.
W poniedziałek warunki atmosferyczne nie poprawiły się. Zamiast na górskie szlaki wyruszyliśmy znowu do ośrodka edukacyjnego BgPN. Tym razem obejrzeliśmy przygotowaną przez pracowników prezentację multimedialną, połączoną z prelekcją. Potem obejrzeliśmy jeszcze film edukacyjny o Babiogórskim Parku Narodowym. Dzięki temu poznaliśmy wiele tajemnic kolejnego parku narodowego. W ciągu ostatnich lat nasze wyjazdy „zielono-szkolne” odbywały się właśnie w najbliższe okolice parków. Poprzednio wędrowaliśmy kolejno po szlakach: Pienińskiego, Tatrzańskiego, Gorczańskiego i Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Kiedy opuściliśmy przytulny ośrodek edukacyjny, postanowiliśmy jeszcze odbyć kilkukilometrową wycieczkę pieszą. Spod siedziby dyrekcji BgPN poszliśmy obok skansenu na Markowych Rówienkach do Zawoi Czatoży. Tam obejrzeliśmy zabytkowe czatożańskie piwniczki (dawne lodówki) oraz drewnianą dzwonnicę loretańską. W dawnych czasach dźwięk jej dzwonu miał odpędzać burzowe chmury. Dzisiaj dzwonnica wzywa w południe do odmawiania modlitwy Anioł Pański Po przedpołudniowych zajęciach teoretyczno - turystycznych przyszedł czas na część krajoznawczą. Po obiedzie pojechaliśmy do Kalwarii Zebrzydowskiej. Tam zwiedzaliśmy Zespół Kulturowo – Krajobrazowy Klasztoru i Parku Pielgrzymkowego oo. Bernardynów. Miejsce to jest jednym z najważniejszych sanktuariów i ośrodków pielgrzymkowych w Polsce. Jest zresztą wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Pochodzi z początków XVII wieku i tworzą je:Bazylika Matki Bożej Anielskiej, klasztor Bernardynów oraz niepowtarzalny pod względem architektonicznym zespół kościółków, kaplic, kapliczek, figur i mostów nazywanych Dróżkami Kalwaryjskimi (symbolizują one jerozolimską Drogę Krzyżową). Po powrocie z Kalwarii czekało na nas „ognisko” zorganizowane w mieszczącym się w jadalni kominku. Pieczenie kiełbasek było miłym akcentem kończącym przedostatni dzień „zielonej szkoły”.
We wtorek pogoda nieco się poprawiła, ale zdaniem naszych przewodników górskich (pana Bogusia i pana dyrektora) warunki na szlakach były kiepskie. Powrót przerodził się więc w wycieczkę turystyczno – krajoznawczą. Po wyjeździe z Zawoi pojechaliśmy do Orawki – miejscowości, słynącej z najstarszego, zachowanego, drewnianego kościoła na polskiej Górnej Orawie. Kościół pw. Św. Jana Chrzciciela pochodzi z XVII wieku, słynie z doskonale zachowanej XVIII wiecznej polichromii i jest jednym z najcenniejszych zabytków drewnianej architektury sakralnej w Polsce. Po obejrzeniu kościoła udaliśmy się do Ludźmierza, gdzie zwiedziliśmy sanktuarium Matki Bożej Królowej Podhala. Znajduje się w niej otoczona kultem wiernych, drewniana (XV wieczna) figura Matki Bożej z Dzieciątkiem. Następnie pojechaliśmy wPieniny Spiskie. Tutaj zorganizowana została część turystyczna wtorku. Najpierw dotarliśmy do Rezerwatu „Przełom Białki” – bardzo urokliwego miejsca, w którym górska rzeka Białka(oddzielająca Podhale od Spisza) przedziera się między dwoma skałami: Obłazowa i Kramnicą. Potem idąc ze spiskiej miejscowości Dursztyn, wspięliśmy się na szczyt zwany Grandeusem i zeszliśmy do miejscowości Łapsze Wyżne. Zejście było zresztą bardzo urozmaicone, ponieważ ostatni odcinek szlaku zajął potok, który musieliśmy forsować wpław. Niektórzy przemoczyli więc buty, ale to i tak była ostatnia turystyczna atrakcja. Ponadto pogoda sprzyjała. Było ciepło i znowu zaczęło świecić słońce. Zadowoleni zajęliśmy miejsca w autobusie. Przez Niedzicę dojechaliśmy do Krościenka, gdzie czekała jeszcze jedna niespodzianka. Tym razem był to postój związany z degustacją pysznych lodów. Kiedy wreszcie po sześciu dniach docieraliśmy do Tarnowa, znowu towarzyszyło nam słońce, którego mimo wszystko trochę zabrakło w Beskidzie Żywieckim.
Pierwszy poranek w Zawoi powitał nas błękitnym niebem i mocno świecącym słońcem. Zaraz po śniadaniu, zabraliśmy prowiant i pojechaliśmy na Przełęcz Krowiarki. Tutaj kupiliśmy bilety wstępu do Babiogórskiego Parku Narodowego i przybiliśmy do książeczek GOT PTTK okolicznościowe pieczątki. Potem zaczęliśmy podejście na Babią Górę. Mozolnie posuwaliśmy się do przodu leśną ścieżką wzdłuż czerwonego szlaku. Wreszcie dotarliśmy do Sokolicy – miejsca, na którym znajduje się skalna platforma widokowa. Na niej odpoczywaliśmy przez chwilę podziwiając wspaniałe panoramy. Następnie ruszyliśmy dalej. Teraz ścieżka wiodła w górę wśród kosodrzewiny. Wraz ze wzrostem wysokości ustąpiła ona miejsca trawom i głazowiskom. Po drodze minęliśmy Złą Dolinkę, Kępę i Wołowe Skały. Szczyt Babiej Góry był już całkiem blisko. Jeszcze kilkunastominutowy wysiłek i stanęliśmy na Diablaku. Można zatem było powiedzieć, że „z Diablaka dotarliśmy na Diablaka”. Dla większości z nas był to najwyższy szczyt zdobyty do tej pory. Podziwiając panoramy, spożywaliśmy prowiant i odpoczywaliśmy.Towarzyszył nam oswojony lis. Okazało się, że bywa on tutaj częstym gościem, licząc na łatwość zdobycia pożywienia. Niestety pogoda zaczęła się pogarszać. Takie zjawisko występuje tutaj zresztą bardzo często. Babia Góra nazywana jest z tego powodu również Królową Niepogody. Opuściliśmy zatem wierzchołek i przez przełęcz zwanąBroną zeszliśmy do schroniska PTTK na Markowych Szczawinach. Jest to obecnie najnowsze w Polsce schronisko. Zostało oddane do użytku w listopadzie ubiegłego roku a zostało wybudowane na miejscu rozebranego wcześniej najstarszego polskiego, beskidzkiego schroniska. Po półgodzinnym odpoczynku zeszliśmy do Zawoi Markowej a stamtąd wróciliśmy znowu do „Diablaka”.
Kolejny dzień nie był już pogodny. Niebo spowiły gęste chmury i zaczął padać deszcz. Po śniadaniu udaliśmy się więc do siedziby dyrekcji BgPN. Mieści się w niej również ośrodek edukacyjny i muzeum Parku. Mieliśmy okazję poznać historię Babiogórskiego Parku Narodowego, jego faunę i florę a także piętra roślinności. Potem pospacerowaliśmy po „ogrodzie zmysłów”, w którym pracownicy parku hodują charakterystyczne dla poszczególnych pięter rośliny. Po obiedzie, wykorzystując poprawę pogody, pojechaliśmy do Zawoi Wełczy i powędrowaliśmy na Przełęcz Klekociny a później naBeskidek – wzniesienie słynące (jak zwykle) z pięknej panoramy, zwłaszcza na masyw Babiej Góry. Pomimo chmur, ograniczających widoki byliśmy zadowoleni. Tym bardziej, że po naszym zejściu w dolinę znowu zaczął padać deszcz.
Deszcz padał również w niedzielę. Momentami to nawet nie padał, tylko „lał”. Po południu zaryzykowaliśmy jednak i pojechaliśmy do Zubrzycy Górnej. Tutaj spotkała nas miła niespodzianka. Okazało się, że deszczowe chmury oparły się o Babią Górę, psując pogodę po północnej stronie pasma. Po stronie południowej czyli na Orawie było sucho. Dzięki temu kolejne godziny upłynęły nam na zwiedzaniuOrawskiego Parku Etnograficznego. Tak brzmi oficjalna nazwa skansenu, będącego największą atrakcją Zubrzycy Górnej. Poznaliśmy go bardzo dokładnie, dzięki miłej pani przewodnik. Głównym obiektem skansenu jest dwór Moniaków. Oprócz niego zobaczyliśmy jeszcze m.in.: zagrody chłopskie, spichlerze, kuźnię, tartak, folusz, olejarnię, karczmę. Ciekawym obiektem był też zabytkowy, drewniany kościół, przeniesiony do Zubrzycy z Tokarni. Kiedy z powrotem wróciliśmy do Zawoi okazało się, że tutaj pogoda nie uległa zmianie. Deszcz padał, było ciemno i mokro.
W poniedziałek warunki atmosferyczne nie poprawiły się. Zamiast na górskie szlaki wyruszyliśmy znowu do ośrodka edukacyjnego BgPN. Tym razem obejrzeliśmy przygotowaną przez pracowników prezentację multimedialną, połączoną z prelekcją. Potem obejrzeliśmy jeszcze film edukacyjny o Babiogórskim Parku Narodowym. Dzięki temu poznaliśmy wiele tajemnic kolejnego parku narodowego. W ciągu ostatnich lat nasze wyjazdy „zielono-szkolne” odbywały się właśnie w najbliższe okolice parków. Poprzednio wędrowaliśmy kolejno po szlakach: Pienińskiego, Tatrzańskiego, Gorczańskiego i Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Kiedy opuściliśmy przytulny ośrodek edukacyjny, postanowiliśmy jeszcze odbyć kilkukilometrową wycieczkę pieszą. Spod siedziby dyrekcji BgPN poszliśmy obok skansenu na Markowych Rówienkach do Zawoi Czatoży. Tam obejrzeliśmy zabytkowe czatożańskie piwniczki (dawne lodówki) oraz drewnianą dzwonnicę loretańską. W dawnych czasach dźwięk jej dzwonu miał odpędzać burzowe chmury. Dzisiaj dzwonnica wzywa w południe do odmawiania modlitwy Anioł Pański Po przedpołudniowych zajęciach teoretyczno - turystycznych przyszedł czas na część krajoznawczą. Po obiedzie pojechaliśmy do Kalwarii Zebrzydowskiej. Tam zwiedzaliśmy Zespół Kulturowo – Krajobrazowy Klasztoru i Parku Pielgrzymkowego oo. Bernardynów. Miejsce to jest jednym z najważniejszych sanktuariów i ośrodków pielgrzymkowych w Polsce. Jest zresztą wpisane na listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Pochodzi z początków XVII wieku i tworzą je:Bazylika Matki Bożej Anielskiej, klasztor Bernardynów oraz niepowtarzalny pod względem architektonicznym zespół kościółków, kaplic, kapliczek, figur i mostów nazywanych Dróżkami Kalwaryjskimi (symbolizują one jerozolimską Drogę Krzyżową). Po powrocie z Kalwarii czekało na nas „ognisko” zorganizowane w mieszczącym się w jadalni kominku. Pieczenie kiełbasek było miłym akcentem kończącym przedostatni dzień „zielonej szkoły”.
We wtorek pogoda nieco się poprawiła, ale zdaniem naszych przewodników górskich (pana Bogusia i pana dyrektora) warunki na szlakach były kiepskie. Powrót przerodził się więc w wycieczkę turystyczno – krajoznawczą. Po wyjeździe z Zawoi pojechaliśmy do Orawki – miejscowości, słynącej z najstarszego, zachowanego, drewnianego kościoła na polskiej Górnej Orawie. Kościół pw. Św. Jana Chrzciciela pochodzi z XVII wieku, słynie z doskonale zachowanej XVIII wiecznej polichromii i jest jednym z najcenniejszych zabytków drewnianej architektury sakralnej w Polsce. Po obejrzeniu kościoła udaliśmy się do Ludźmierza, gdzie zwiedziliśmy sanktuarium Matki Bożej Królowej Podhala. Znajduje się w niej otoczona kultem wiernych, drewniana (XV wieczna) figura Matki Bożej z Dzieciątkiem. Następnie pojechaliśmy wPieniny Spiskie. Tutaj zorganizowana została część turystyczna wtorku. Najpierw dotarliśmy do Rezerwatu „Przełom Białki” – bardzo urokliwego miejsca, w którym górska rzeka Białka(oddzielająca Podhale od Spisza) przedziera się między dwoma skałami: Obłazowa i Kramnicą. Potem idąc ze spiskiej miejscowości Dursztyn, wspięliśmy się na szczyt zwany Grandeusem i zeszliśmy do miejscowości Łapsze Wyżne. Zejście było zresztą bardzo urozmaicone, ponieważ ostatni odcinek szlaku zajął potok, który musieliśmy forsować wpław. Niektórzy przemoczyli więc buty, ale to i tak była ostatnia turystyczna atrakcja. Ponadto pogoda sprzyjała. Było ciepło i znowu zaczęło świecić słońce. Zadowoleni zajęliśmy miejsca w autobusie. Przez Niedzicę dojechaliśmy do Krościenka, gdzie czekała jeszcze jedna niespodzianka. Tym razem był to postój związany z degustacją pysznych lodów. Kiedy wreszcie po sześciu dniach docieraliśmy do Tarnowa, znowu towarzyszyło nam słońce, którego mimo wszystko trochę zabrakło w Beskidzie Żywieckim.