Wakacyjny rajd szlakami Beskidu Sądeckiego i Małych Pienin
06 lipca 2017Tegoroczna wiosna nie rozpieszczała zbytnio miłośników górskich wędrówek. Chcąc nadrobić stracony czas postanowiliśmy udać się w góry podczas wakacji. W ten sposób, na początku lipca zorganizowaliśmy wakacyjny rajd górski. Tym razem prognozy były sprzyjające. Wczesnym rankiem, w pierwszy wtorek lipca kilkunastoosobowa grupa wyposażonych w plecaki wędrowców zebrała się na tarnowskim dworcu kolejowym. Naszym celem stała się Piwniczna – Zdrój. Przyspieszony pociąg dowiózł nas na miejsce w nieco ponad dwie godziny. W znajdującej się na rynku w Piwnicznej piekarni, kupiliśmy kilka świeżych chlebów, bułek i drożdżówek. Mając świadomość, że przed nami kilkugodzinna trasa, w pobliskim sklepie spożywczym nabyliśmy dodatkowe butelki wody mineralnej. Następnie ruszyliśmy szlakiem żółtym w stronę Niemcowej. Lipcowe słońce przygrzewało mocno, mimo to szybko zdobywaliśmy wysokość. Na czołach pojawiły się pierwsze krople potu, ale ten mały dyskomfort skuteczne neutralizowały coraz rozleglejsze i piękniejsze widoki. Zwłaszcza na dolinę Popradu i leżące po drugiej stronie pasmo Jaworzyny Krynickiej. Kilka razy zatrzymaliśmy się na krótką przerwę. W niektórych miejscach mogliśmy degustować dojrzałe beskidzkie borówki. Ponieważ na niebie pojawiły się ciemne deszczowe chmury, nie wchodziliśmy na szczyt Niemcowej, tylko odbiliśmy nieznakowaną ścieżką w stronę Chatki pod Niemcową. Tutaj w towarzystwie kilku mniejszych i większych kotów urządziliśmy dłuższy postój i czekaliśmy na rozwój „sytuacji meteorologicznej”. Na szczęście dość mocny wiatr skierował chmury w stronę Słowacji a my ruszyliśmy dalej. Kilka minut podejścia i dotarliśmy do czerwonego szlaku (Głównego Szlaku Beskidzkiego), którym poszliśmy na Wielki Rogacz i dalej w stronę Radziejowej. Po dojściu do Przełęczy Żłobki odbiliśmy ze szlaku w szeroką stokową drogę leśną, trawersującą stoki Radziejowej. Po kilkunastu minutach opuściliśmy „autostradę” i weszliśmy na wąską ścieżkę prowadzącą do Przełęczy Długiej. Po dojściu do niej zatrzymaliśmy się na chwilę a następnie rozpoczęliśmy podejście na najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego. Wybór tej trasy nie był przypadkowy. Zamiast wychodzić i schodzić tą samą drogą (od wschodu), postanowiliśmy „okrążyć” wierzchołek, wejść nań od strony zachodniej i zejść po stronie przeciwnej. Niezbyt stroma ścieżka spowodowała, że szybko stanęliśmy na szczycie Radziejowej. Kilka chwil spędziliśmy na wieży widokowej a potem zrobiliśmy dłuższą przerwę na uzupełnienie utraconych kalorii. Potem wróciliśmy (tym razem już szlakiem czerwonym) na Przełęcz Żłobki i na Wielkiego Rogacza. Stamtąd szlakiem niebieskim ruszyliśmy na Przełęcz Gromadzką. Po drodze przez kilka minut posiedzieliśmy na Polanie Litawcowej patrząc na znajdującą się przed nami grań Małych Pienin – cel naszej wycieczki w następnym dniu. Niestety grań Tatr była tego dnia ukryta w chmurach. Teraz do pokonania pozostał nam już tylko krótki odcinek do Bacówki na Obidzy. Po zakwaterowaniu i kąpieli zjedliśmy obiadokolację. Po niej raz jeszcze poszliśmy na Polanę Litawcową, by „na dobranoc” obejrzeć zachód słońca.
W środowy poranek skutecznie obudziły nas promienie słońca. Po zjedzeniu śniadania, w doskonałych nastrojach i formie ruszyliśmy na kolejną górską wycieczkę. Tym razem z Przełęczy Gromadzkiej - położonej tuż nad naszą bazą noclegową, szlakiem niebieskim poszliśmy w stronę Małych Pienin. Właściwie to szlakiem szliśmy tylko chwilę, bo szybko przekroczyliśmy granicę ze Słowacją wybierając biegnącą równolegle (do szlaku) ścieżkę wśród widokowych polan. Wkrótce dotarliśmy do Przełęczy Rozdziela. Nazwa ta mówi właściwe wszystko. Tutaj kończy się Beskid Sądecki a zaczynają Pieniny. Chwilę posiedzieliśmy na przełęczy podziwiając rozległe widoki. Potem przez Wierchliczkę i Smerekową doszliśmy pod szczyt Wysokiej. Kolejne podejście i stajemy na najwyższym wierzchołku Pienin. Od południa nasz wzrok przyciągają Tatry, z północy Pasmo Radziejowej. Na zachodzie widać Trzy Korony, na wschodzie słowacką Starą Lubownię, z górującym nad nią zamkiem Lubomirskich. W takim otoczeniu można by spędzić kilka godzin, nas jednak czekają kolejne górskie wyzwania. Do Jaworek schodzimy zielonym szlakiem, chcąc przejść Wąwóz Homole. Po drodze mijamy studencką bazę namiotową „Pod Wysoką”. W wąwozie Homole, który jest jedną z największych atrakcji tego regionu napotykamy licznych turystów. Podobnie jest w Jaworkach. Jesteśmy jednak pewni, że za chwilę będziemy znowu sami. Kiedy docieramy do Rezerwatu „Biała Woda” skręcamy w lewo i szlakiem czerwonym rozpoczynamy podejście. Znowu jesteśmy na terenie Beskidu Sądeckiego. Mijamy słynną Bazaltową Skałkę, liczącą sobie bagatelka kilkaset milionów lat. Z rozległych, porośniętych polan mamy doskonały widok na dolinę potoku Biała Woda, Małe Pieniny i Tatry. Obserwujemy też pasące się stada owiec. Wchodzimy w bukowy las. Przechodzimy do i znowu jesteśmy na polanie. Przed nią spora młaka czyli obszar, który stale jest podmokły. Wychodzimy na szerszą dróżkę. Przechodzimy przez wierzchołek Ruskiego Wierchu i Pokrywiska. Nasz szlak trawersuje teraz stoki Wielkiego Rogacza. Po chwili dołącza do niego szlak niebieski. Zamykamy pętlę, którą rozpoczęliśmy osiem godzin wcześniej. W samą porę, bo na niebie gromadzą się coraz ciemniejsze chmury. Kolacja smakuje wybornie. Pod koniec towarzyszą jej efekty wizualne i dźwiękowe. Błyskawice, grzmoty i ulewa. Tego wieczoru zachodu słońca nie obejrzymy. Zobaczymy natomiast kolejną burzę a padający deszcz ukołysze nas do snu.
Rano, po burzy nie ma ani śladu, ale całą okolicę spowija gęsta mgła. Nie chce ustąpić. Po śniadaniu pakujemy plecaki i ruszamy znowu na Przełęcz Gromadzką. Mgła lekko się podnosi, ale dalej mocno ogranicza widoczność. Na szczęście zielony szlak, który mamy dotrzeć do Piwnicznej wiedzie początkowo w przeważającej części lasem. Kilka minut od szczytu Eliaszówki mija nas terenowy samochód Straży Granicznej. Kiedy osiągany wierzchołek, okazuje się, że panowie jedzą w turystycznej wiacie śniadanie, a potem dwójka z nich rusza na patrol. Rozmawiamy przez chwilę, zanim wejdziemy na wieżę widokową. Mgła powoli ustępuje, więc bez trudu dostrzegamy już np. wierzchołek Radziejowej i bacówkę na Obidzy. Tatry niestety pozostają „wymazane”. Ich brak rekompensują nam dojrzałe borówki rosnące na krzewach porastających okolice szczytu. Ich zbieranie i zjadanie zajmuje nam kolejną godzinę. W międzyczasie zza chmur pokazuje się słońce. Najpierw na chwilę, później na kolejną. Robimy pamiątkowe zdjęcie i ruszamy dalej. Następny postój wypada nam przy kaplicy na Piwowarówce. Stamtąd schodzimy już bez przerw do Piwnicznej. Słońce na dobre zagościło już na niebie. To bardzo miłe zakończenie rajdu. Na rynku w Piwnicznej mamy godzinną przerwę. Niektórzy idą na obiad, niektórzy na lody, a jeszcze inni pogrążają się w lekturze. Na stacji w Piwnicznej – Zdroju nie ma nikogo. Mimo, że wakacje trwają w najlepsze, ruch turystyczny póki co jest znikomy. Pociąg też prawie pusty. Jedzie planowo i przed szóstą jesteśmy w Tarnowie. W ciągu trzech dni pokonaliśmy kilkadziesiąt kilometrów po górskich szlakach. To sympatyczne rozpoczęcie wakacji i dobre przetarcie przed czekającym nas sierpniowym wyjazdem w Tatry.