Zielona szkoła 2011
18 czerwca 2011Zgodnie z wieloletnią tradycją, pod koniec czerwca wyjeżdżamy w góry na „zieloną szkołę”. W tym roku naszym celem był Beskid Śląski. Naszą bazą w ciągu sześciu dni stał się ośrodek „Siemion” położony w Szczyrku-Biłej. Prognozy meteorologiczne na ten okres były bardzo optymistyczne. W pełen słońca poniedziałkowy poranek wyruszyliśmy autokarem w stronę Krakowa. Jazda ze względu na ogromny ruch przebiegała bardzo wolno. Dopiero, kiedy wjechaliśmy na autostradę podróż nabrała tempa i wkrótce podróżowaliśmy już „zakopianką”. Pierwszy przystanek wypadł nam na stacji benzynowej za Kalwarią Zebrzydowską. Przed naszymi oczami, na wzgórzu wznosił się Klasztor Bernardynów. Powróciły wspomnienia z zeszłego roku, kiedy w czasie „zielonej szkoły” zwiedzaliśmy ten obiekt. Następnie przez Wadowice, Andrychów i Kęty dojechaliśmy do Międzybrodzia Bialskiego. Tutaj nasza podróż na kilka godzin została przerwana, gdyż zgodnie z planem czekała nas wędrówka szlakami Beskidu Małego i zdobycie Czupla(933 m n.p.m.) czyli najwyższego szczytu tego pasma. Szlakiem żółtym rozpoczęliśmy podejście do schroniska na Magurce Wilkowickiej (909 m n.p.m.). Na odcinku 4 kilometrów musieliśmy pokonać 500 metrów wzniesienia. Po dwóch godzinach dotarliśmy na Magurkę. Po prawie godzinnym odpoczynku wyruszyliśmy szlakiem niebieskim w stronę Czupla. Szliśmy grzbietem, więc nie było już dużych podejść. Z zalesionego wierzchołka widok był dość ograniczony, ale ładnie prezentowało się zwłaszcza Jezioro Międzybrodzkie oraz góra Żar z położonym na jej wierzchołku zbiornikiem należącym do elektrowni szczytowo-pompowej. Wędrując cały czas szlakiem niebieskim zeszliśmy do Czernichowa i stamtąd pojechaliśmy już do ośrodka. Po drodze zobaczyliśmy kompleks skoczni narciarskich Szczyrk-Skalite.
Następnego dnia odbyliśmy wycieczkę na Skrzyczne (1257 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego. Najpierw podjechaliśmy na Przełęcz Salmopolską i stamtąd skierowaliśmy się szlakiem czerwonym w stronę Malinowskiej Skały (1152 m n.p.m.) Wszystkim doskwierało mocno świecące słońce, więc po drodze kilkakrotnie odpoczywaliśmy, podziwiając roztaczające się dokoła widoki. Kiedy dotarliśmy do szczytu na niebie pojawiły się ciemne chmury. Zaczął też wiać mocny wiatr. W tej sytuacji planowany tutaj dłuższy postój został skrócony do niezbędnego minimum. Kilka zdjęć przy wychodni skalnej, parę łyków wody i ruszamy dalej. Strome zejście i dochodzimy na bezleśny grzbietMałego Skrzycznego. Chmury na szczęście przenoszą się w innym kierunku. Znowu wędrujemy w słońcu. Przekaźnik RTV na szczycie Skrzycznego jest coraz bliżej. Mijamy górną stację wyciągu z Hali Skrzyczeńskiej i za chwilę jesteśmy pod kopułą Skrzycznego. Po zdobyciu szczytu (dla niektórych uczestników, to ostatnia perełka w „Koronie Beskidów”) schodzimy do schroniska. Teraz możemy naprawdę odpocząć. Po godzinie czeka nas ostatnia część wycieczki – zejście do Szczyrku. Po drodze podziwiamy fantastyczne widoki. Świetnie widać Klimczok, szczyty Beskidu Małego i Żywieckiego a także położony w kotlinie Żywiec. Z drugiej strony panorama Szczyrku. Na Hali Jaworzyna robimy znowu dłuższy postój. Wreszcie meldujemy się w Szczyrku. Po kolacji gramy w siatkówkę plażową i badmintona a potem w bilarda i tenisa stołowego.
Kolejny dzień stoi pod znakiem krajoznawstwa. Tym bardziej, że na niebie rozpościerają się chmury i tylko od czasu do czasu pojawia się skrawek błękitu. Najpierw jedziemy do Wisły-Malinki obejrzeć skocznię narciarską im. Adama Małysza. Jest to obok zakopiańskiej Wielkiej Krokwi największa skocznia narciarska w Polsce. Jej wielkość (HS) to 134 metry. Punkt konstrukcyjny wynosi 120 metrów. Skocznia w Malince istniała od lat 30-tych ubiegłego wieku. Swój obecny kształt i wielkość obiekt zawdzięcza przebudowie zakończonej w 2008 roku. Kiedy oglądamy skocznię zaczyna kropić deszcz. Niektórzy kupują pamiątki a potem wsiadamy do autobusu. Kolejnym punktem wycieczki jest Zameczek będący Rezydencją Prezydenta Polski, położony na Zadnim Groniu. Mieliśmy w planach jego zwiedzanie. Niestety, ponieważ za dwa dni przyjedzie do swojej siedziby prezydent Komorowski, wszelkie wycieczki mają już zakaz wstępu do tego obiektu. Możemy jednak obejrzeć go z zewnątrz. Z parkingu podchodzimy najpierw do Zamku Dolnego, w którym mieści się część konferencyjna i hotel a potem docieramy do właściwej rezydencji Prezydenta RP – Zamku Górnego. Pogoda zmienia się jak w kalejdoskopie. Raz świeci słońce, raz lekko kropi deszczyk. Kiedy docieramy do autobusu zaczyna padać mocno. My jednak jedziemy już w stronęJaworzynki. Stamtąd pójdziemy na Trójstyk czyli do miejsca, w którym stykają się granice Polski, Czech i Słowacji. Podróż autokarem trwa pół godziny. W międzyczasie znowu się rozpogadza. W ciągu dwudziestu minut docieramy na miejsce.Trójstyk w Jaworzynce jest bardzo ciekawy, ponieważ zetkniecie się granic leży tam w korycie potoku i umieszczenie tam kamienia granicznego było niemożliwe. Punkt styku wyznaczony został tu na drodze geometrycznej z wykorzystaniem trzech obelisków tworzących trójkąt. Na każdym (ważącym 800 kg) granitowym obelisku, wyryta jest nazwa i godło państwa. Cały teren jest zagospodarowany. Są wiaty, stoliki i kosze na śmieci. W ciągu sekundy możemy odwiedzić Polskę i Czechy. Na Słowację wiedzie przez potok drewniany mostek. Ponieważ jest remontowany, nie możemy stanąć na obszarze trzeciego państwa. Z oddali nadciąga burza więc powoli rozpoczynamy powrót. Znowu mamy szczęście. Teraz jedziemy do Istebnej aby zwiedzić „Chałupę Kawuloków” – przykład ludowego budownictwa drewnianego z XIX wieku. Młody kustosz Janko bawi nas swoją (prowadzoną gwarą) opowieścią. Okazuje się też wirtuozem gry na wielu ludowych instrumentach, od okaryny poczynając a na gajdach i trombitach kończąc. Ostatnim punktem jest zwiedzanie Wisły. W jej centrum rozpoczynają się już przygotowania do sobotniej imprezy, której celem będzie oficjalne podziękowanie mieszkańców i władz, najlepszemu skoczkowi narciarskiemu Adamowi Małyszowi, który w tym roku zakończył swoją sportową karierę. Wśród uczestników będzie również prezydent Komorowski z małżonką. Wieczorem znowu organizujemy rozgrywki sportowe, które kończymy wspólnym ogniskiem z pieczeniem kiełbasek.
W czwartek „wracamy na szlak”. Autobusem jedziemy do Bielska-Białej, pod stację kolejki gondolowej na Szyndzielnię. Potem wyjeżdżamy na szczyt i idziemy do schroniska. Tam dzielimy się na dwie grupy. Pierwsza wróci do naszego ośrodka idąc przez Klimczok i Karkoszczonkę. Druga powędruje najpierw do schroniska na Błatniej a dopiero potem zdobędzie Klimczok i przez Karkoszczonkę zejdzie do Szczyrku. Pogoda podobnie jak wczoraj zmienia się jak w kalejdoskopie. Zaczyna się od burzy, którą jednak bezpiecznie przeczekujemy. Potem błękit, zachmurzenie małe, w oddali granatowe chmury, znowu zachmurzenie, znowu błękit. Obydwie grupy przechodzą jednak bez problemów zaplanowane trasy. W pełnym słońcu, po kilku godzinach spotykamy się w ośrodku. Okazuje się, że kiedy wędrowaliśmy po górach Szczyrk nawiedziła nawałnica. Teraz świadczą o niej jedynie leżące tu i ówdzie gałęzie topoli. Po kolacji siatkówka, badminton i dyskoteka.
Piątek wita nas mocno zachmurzonym niebem. Rezygnujemy więc z wyjścia na Baranią Górę. Jedziemy do Wisły. Po drodze zaczyna padać deszcz. Najpierw zwiedzamy Muzeum Beskidzkie oraz istniejący przy nim mały skansen. Dokładnie poznajemy pracę kowala (uczestnicząc w kuciu podkówek) oraz życie dawnych mieszkańców Beskidu Śląskiego. Potem idziemy do Muzeum Narciarstwa. Ponieważ pogoda zdecydowanie się poprawia, postanawiamy odbyć jednak (skróconą) wycieczkę górską. Jedziemy do Wisły-Łabajowa, po drodze oglądając słynny wiadukt kolejowy. Z parkingu idziemy 2 kilometry do dolnej stacji wyciągu krzesełkowego na Stożek. Wyjeżdżamy na szczyt i wędrujemy na Kiczory. Po drodze zatrzymujemy się pod interesującym wychodniami skalnymi z piaskowca istebniańskiego zwanymi „Skałami Grzybowymi”. W drodze powrotnej zatrzymujemy się w schronisku na Stożku. Potem schodzimy szlakiem na parking w Łabajowie i wracamy do Szczyrku.
W sobotę żegnamy się ze Szczyrkiem. Wracamy do Tarnowa. Po drodze zatrzymujemy się ponownie w Beskidzie Małym. Tym razem dojeżdżamy do Międzybrodzia Żywieckiego, by kolejką szynową wyjechać na górę Żar. Znana jest ona z tego, że wybudowano tutaj pierwszą w Polsce (a trzecią w Europie) elektrownię szczytowo-pompową. Na szczycie, na wysokości 760 m n.p.m. znajduje się zbiornik, do którego w nocy pompowana jest woda z Jeziora Międzybrodzkiego. W dzień, kiedy jest duże zapotrzebowanie na energię elektryczną, woda ta spływa kilkaset metrów w dół, dwoma (leżącymi wewnątrz góry) czterometrowej średnicy rurociągami na cztery turbiny produkujące prąd elektryczny. Oglądamy widoki ze szczytu oraz zbiornik elektrowni. Na niebie kilka szybowców, gdyż u podnóża Żaru znajduje się lotnisko szybowcowe. Zanim wybudowano elektrownię, na szczycie znajdowały się hangary i specjalny gumowy naciąg służący do „wystrzeliwania” szybowców. Z lotniska wyciągano je na górę za pomocą wyciągu linowego. Przed nami ostatnia piesza wycieczka. Czerwonym szlakiem idziemy na Kiczerę. Z góry wspaniale widać Żar a za nim pasmo Magurki Wilkowickiej i Czupla, którym wędrowaliśmy w poniedziałek. Powoli wracamy do stacji kolejki, objadając się po drodze słodkimi leśnymi poziomkami, które w wielkiej ilości porastają tamtejsze zbocza. Ostatnie zdjęcia i zjeżdżamy na parking. Zajmujemy miejsca w autobusie i przez Andrychów, Wadowice, Kraków wracamy do Tarnowa. „Zielona Szkoła 2011” przechodzi do historii.