Społeczna Szkoła Podstawowa nr 2

Zielona szkoła 2018 – Szklarska Poręba

15 czerwca 2018


Podobnie, jak w ubiegłym roku zieloną szkołę zorganizowaliśmy w Sudetach. Tym razem jednak pojechaliśmy w Karkonosze i Góry Izerskie. To najbardziej oddalone od Tarnowa obszary sudeckiego łańcucha. Karkonosze zarazem są jego najwyższą częścią. W związku z tym w podróż wyruszyliśmy już w niedzielny poranek. Naszą bazą noclegową była Szklarska Poręba. Zatrzymaliśmy się tutaj w ośrodku „Królowa Karkonoszy” leżącym w górnej części miasta u podnóża Gór Izerskich, w dzielnicy zwanej Białą Doliną. Zanim jednak wieczorem dotarliśmy na miejsce, przerwaliśmy na dwie godziny naszą podróż, by w Opolu zwiedzić Muzeum Wsi Opolskiej. W ten sposób udało nam się zrealizować zeszłoroczne plany, które wówczas zostały storpedowane przez korki na autostradzie A4. Muzeum jest skansenem położonym na terenie byłego poligonu. Na obszarze kilkunastu hektarów znajduje się tam kilkadziesiąt obiektów architektury wiejskiej. Najstarsze pochodzą z XVIII wieku, najmłodsze z początków wieku XX. Znajdują się wśród nich budynki mieszkalne, spichlerze, stodoły, wiatraki, młyny, kapliczki, kościół, kuźnia, karczma, sklep i szkoła. Przy niektórych budowlach mogliśmy posłuchać opowieści skansenowych przewodników. Po przyjeździe do Szklarskiej Poręby, zjedzeniu obiadokolacji i zakwaterowaniu się, poszliśmy na krótki spacer po okolicy. Potem w swoich pokojach odpoczywaliśmy po trudach podróży.

Po nocnej regeneracji sił wszyscy wypoczęci wstali w poniedziałkowy ranek. Na śniadaniu każdy mógł zjeść ulubione potrawy, gdyż do dyspozycji mieliśmy bogato wyposażony tzw. szwedzki stół. Przy wyjściu z jadalni każdy otrzymał suchy prowiant. Pół godziny później wsiedliśmy do autokaru. Wtedy też poznaliśmy pana Jakuba – przewodnika sudeckiego, który miał nam towarzyszyć przez kilka następnych godzin. Głównym celem poniedziałku była bowiem Śnieżka – najwyższy szczyt Karkonoszy i całych Sudetów. Autokar ruszył a my zaczęliśmy słuchać opowieści naszego Przewodnika. Najpierw dowiedzieliśmy się skąd pochodzi nazwa Szklarskiej Poręby, potem poznaliśmy krótką historię obszaru, na którym mieliśmy spędzić najbliższe dni. Po drodze pan Jakub pokazywał nam też szczególnie ważne miejsca. Po kilkudziesięciu minutach dotarliśmy do Karpacza. Aby trochę ułatwić sobie zdobywanie Królowej Sudetów, pierwszy etap trasy pokonaliśmy wyciągiem krzesełkowym. To nowy, niespełna roczny wyciąg zbudowany przez szwajcarską firmę. Czteroosobowe krzesełka są w stanie wywieźć do góry latem 650 osób. A zimą dwa razy tyle.  W ciągu sześciu minut nasza grupa znalazła się na Kopie. 1325 metrów wyżej niż poziom morza. Stamtąd do szczytu śnieżki dzieliło nas jeszcze 2,5 km marszu i prawie 300 metrów podejścia. Ten odcinek pokonaliśmy całkiem szybko, z jedną króciutką przerwą. Na wierzchołku otrzymaliśmy gratulacje od przewodnika. Był pod wrażeniem naszej kondycji. Widać szkolne górskie wycieczki i rekolekcje w górach przynoszą dobre efekty. Odpoczywając słuchaliśmy opowieści pana Jakuba. Byliśmy dumni, bo okazało się, że wchodząc na Śnieżkę zdobyliśmy zarazem najwyższy punkt Czech. Po trzydziestu minutach rozpoczęliśmy zejście, by po chwili zatrzymać się przy schronisku zwanym Śląskim Domem. Stamtąd powędrowaliśmy do Białego Jaru. To miejsce związane jest z największą tragedią w polskich górach. W marcu 1968 roku zeszła tutaj lawina, która zabrała życie 19 osób. Teraz oczywiście śnieg leżał tylko w kilku miejscach powyżej nas. Ruszyliśmy dalej i wkrótce trafiliśmy do kolejnego schroniska – Strzechy Akademickiej. Tutaj zorganizowaliśmy dłuższą przerwę. Potem poszliśmy do Samotni. To jedno z najładniej położonych polskich schronisk. Leży w kotle Małego Stawu i otoczone jest wzniesieniami. Ostatnim etapem naszej górskiej wycieczki było zejście do Karpacza. Niebieski szlak w ciągu godziny doprowadził nas do kolejnej perełki – drewnianego średniowiecznego kościółka, zbudowanego w Norwegii na przełomie XII/XIII wieku. Do Karpacza został przeniesiony w połowie XIX wieku i od tego czasu jest niezaprzeczalną atrakcją. Na znajdującym się przy kościółku cmentarzu pochowany został w 2014 roku Tadeusz - znany polski poeta, prozaik i scenarzysta. Do Szklarskiej Poręby wróciliśmy wieczorem, prosto na obiadokolację.

We wtorek mieliśmy jechać do Czech i pospacerować po południowych stokach Karkonoszy wprost do źródeł Łaby. Niestety padający od wczesnego ranka deszcz zmusił nas do zmiany planów. Zamiast wycieczki górskiej będzie wycieczka krajoznawcza. W ten nieoczekiwany sposób pojechaliśmy zwiedzić zamek Frydlant.  To jeden z największych czeskich zamków a z pewnością największy w północno-wschodnich Czechach. Z uwagi na wielkość naszego autokaru musieliśmy jechać głównymi drogami więc przy okazji zobaczyliśmy Liberec. Po przyjeździe do Frydlantu wspięliśmy się na wzgórze zamkowe, a następnie z polską przewodniczką zwiedzaliśmy gotycko – renesansową budowlę. Wracając do Szklarskiej Poręby zatrzymaliśmy się jeszcze w Harrachowie, gdzie obejrzeliśmy zespół skoczni narciarskich. Na wzniesieniu zwanym Diabelską Górą znajduje się osiem obiektów o różnych wielkościach, w tym najbardziej znana i największa w Czechach skocznia mamucia, na której rozgrywane są zawody Grand Prix w lotach narciarskich. Wtorek był mniej męczącym fizycznie dniem niż poniedziałek, ale z pewnością nie ustępował mu pod względem atrakcyjności.

W środę zamiast deszczu przywitała nas delikatna mżawka. Po śniadaniu podzieliliśmy się na dwie grupy. Większa, uzbrojona w parasole, peleryny i kurtki postanowiła podjąć ryzyko wyjścia w góry. Mniejsza zaplanowała krajoznawstwo. W ten sposób część osób znalazła się na szlaku wiodącym ze Szklarskiej Poręby w stronę grzbietu Karkonoszy a dokładniej do schroniska pod Łabskim Szczytem. Delikatny deszcz towarzyszył nam prawie przez cały czas wędrówki więc wszyscy z radością spostrzegli po niespełna dwóch godzinach wyłaniający się z mgły budynek schroniska. W ciągu godziny nasze peleryny, parasole i kurtki przeschły a my posililiśmy się zabranym z dołu prowiantem. W międzyczasie pogoda lekko się poprawiła. Co prawda góry dalej spowite były chmurami ale deszcz przestał padać. W związku z tym zamiast wracać z powrotem do Szklarskiej Poręby, ruszyliśmy zielonym szlakiem w stronę Mokrej (nomen omen) Przełęczy. Po drodze spotkaliśmy dwie grupy turystów, których podobnie jak nas nie odstraszyły warunki panujące na szlaku. Po godzinie marszu siedzieliśmy znowu w schronisku. Tym razem na Szrenicy. Następnie przez Halę Szrenicką poszliśmy w stronę Szklarskiej Poręby. Po drodze dotarliśmy jeszcze do Wodospadu Kamieńczyka – najwyżej położonego w polskich Sudetach wodospadu. Woda spada tutaj z wysokości 27 metrów. Wodospad Kamieńczyka jest jedną z największych atrakcji Karkonoszy. Pogoda sprawiła, że my jednak mieliśmy go wyłącznie dla siebie. Dopiero w czasie zejścia spotkaliśmy kilka grup wycieczkowych zmierzających do niego. Kiedy wreszcie dotarliśmy do ośrodka deszcz rozpadał się na dobre. Ale my byliśmy już w swoich pokojach. Tego samego dnia druga grupa zdobyła z panią przewodnik Marzeną górę Chojnik. Na jej wierzchołku znajdują się ruiny zamku o tej samej nazwie. Po zejściu do parkingu nasi koledzy i koleżanki pojechali do Jeleniej Góry, by poznać jej historię i zobaczyć najciekawszy miejsca miasta, które jest stolicą odwiedzanego przez nas regionu.

Deszczowa pogoda pozostała z nami aż do czwartku. A tego dnia mieliśmy zaplanowaną wycieczkę pieszą w Góry Izerskie. Oczekując na poprawę pogody kilkakrotnie przekładaliśmy godzinę wyjścia. Wreszcie wystartowaliśmy. Niebieski szlak, który wyprowadzić nas miał na grzbiet Gór Izerskich przebiegał tuż przy naszym ośrodku. Początkowo szliśmy drogą, mijając kolejne pensjonaty i drewniane stylowe domki przypominające nieco alpejską zabudowę. Potem weszliśmy do lasu i szeroką ścieżką wznosiliśmy się coraz wyżej by wreszcie dojść do biegnącego grzbietem szlaku czerwonego. Najpierw skierowaliśmy wtedy swoje kroki w stronę wzniesienia zwanego Zwaliskiem a potem powędrowaliśmy do schroniska położonego na szczycie o nazwie Wysoki Kamień. Tam mogliśmy podziwiać panoramę Szklarskiej Poręby oraz dolną część pasma Karkonoszy. Karkonoskie wierzchołki cały czas przykryte były bowiem kołderką z chmur.  Ponieważ wśród uczestników nie brakowało kibiców, po krótkim odpoczynku zaczęliśmy schodzić, by zdążyć na rozpoczęcie transmisji z inauguracji Mistrzostw Świata w piłce nożnej i mecz Rosja – Arabia Saudyjska. Po drodze obejrzeliśmy jeszcze słynny „Zakręt Śmierci” – bardzo ostry i niebezpieczny zakręt leżący na drodze łączącej Szklarską Porębę ze Świeradowem-Zdrój. Droga zatacza tutaj łuk, który ma prawie 180 stopni. My pokonaliśmy zakręt bez problemów i skierowaliśmy się prosto do ośrodka. Zdążyliśmy prawie idealnie, gdyż do transmisji telewizyjnej pozostało 10 minut. Wieczorem nad Szklarską Porębą zaświeciło słońce i dlatego poszliśmy jeszcze na spacer.

Słońce świeciło również mocno w piątkowy ranek. Wstaliśmy wyjątkowo wcześnie, gdyż czekała nas jeszcze długa droga do domu i kilka miejsc do obejrzenia. Po śniadaniu i wykwaterowaniu wsiedliśmy do autokaru i pojechaliśmy do Bolkowa, gdzie przez ponad godzinę zwiedzaliśmy dobrze zachowane ruiny średniowiecznego zamku i przy okazji poznaliśmy jego historię oraz historię okolicznych ziem. Potem pojechaliśmy do Jawora. Największą atrakcją tej miejscowości jest drewniany, ewangelicki Kościół Pokoju. Jest to największy tego typu obiekt na świecie. Z uwagi na swoją wyjątkowość został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Nasza kilkudziesięcioosobowa grupa zasiadła w drewnianych ławkach by wysłuchać nagrania o historii kościoła. Potem posłuchaliśmy jeszcze pani przewodnik Mogliśmy też zadawać jej pytania. Z pewnością z góry wyglądaliśmy jak mała wysepka, bo kościół jest naprawdę duży i posiada kilka tysięcy miejsc siedzących. Na zakończenie pobytu mogliśmy obejrzeć kościelne detale architektoniczne i wejść na jedną z przeznaczonych do zwiedzania empor. Kiedy opuszczaliśmy Jawor zegarki wskazywały południe. Wiedząc, że do domu mamy jeszcze ponad 400 kilometrów, zrezygnowaliśmy ze zwiedzania Strzegomia i pojechaliśmy w stronę autostrady, tak by około 18:00 przyjechać do Tarnowa. Nasz plan był realizowany perfekcyjnie. Niestety tylko do pewnego momentu. W okolicach Opola na autostradzie zdarzył się wypadek, w którym uczestniczyło kilka ciężarówek. Nasza podróż została wstrzymana na ponad trzy godziny. W związku z tym do Tarnowa dotarliśmy dopiero przed 22. Mimo wszystko wyjazd był bardzo udany i nikt nie martwił się specjalnie spóźnieniem. No może poza kibicami piłkarskimi, bo im przepadł bardzo ciekawy mecz mistrzostw świata Hiszpania – Portugalia.

 
Autor:
sekretariat
SSP2 Godło Rzeczpospolitej Polskiej Społeczne Towarzystwo Oświatowe